niedziela, 25 grudnia 2011

Tornado F.3 - początek czyli część 1

Ostatnio, zdarzyło mi się kupić na e-bay'u zestaw składający się z trzech pudełek modelu Tornado w różnych wersjach, wszystkie produkcji Dragona / DML, zestawu waloryzacyjnego f-y Goffy oraz wydawnictwa 4+  zawierającego kalkomanie do tegoż samolotu w skali, oczywiście, 1/144. Mając taki zasób magazynowy zdecydowałem się, iż zbuduję sobie prosto z pudełka takiego ładnego myśliwca jakim jest Panavia Tornado F.3.
No i na chęciach się skończyło. Po otwarciu pudełka zostałem podwójnie zaskoczony. Raz pozytywnie, jakością i finezją detali na powierzchni kadłuba i skrzydeł - do tej pory wydawało mi się, że Revell wspiął się na wyżyny w tej skali, na przykładzie F-14. Z drugiej strony zestaw zaskoczył mnie negatywnie podejściem kilku detali, do wnęki podwozia przedniego czy też wnętrza kabiny załogi. No i tak zmusiłem się do udoskonalenia tych żenujących elementów przy pomocy fragmentów modelu Tornado f-y Revell.
Na pierwszy ogień poszły dysze silników. Dragon, oferuje w swym zestawie coś co przypomina gładkie metalowe pierścienie, nie mające nic wspólnego z charakterystycznym kształtem tych części. Na szczęście Revell bardziej przyłożył się do tych dysz. Pozostało mi więc tylko wadoptować niemiecki produkt w miejsce chińskiej imitacje.
Jeszcze gorzej zostało potraktowane wnętrze kabiny. Nie dość, że proste to jeszcze na fotelach zostali usadzeni dwaj kosmici imitujący pilota i operatora zajmującego drugą kabinę.
Tutaj z pomocą przszedł Revell. Jego komora przedniego podwozia i kabina pilotów posłużyły jako materiał wyjściowy do budowy kokpitu przypominającego ten z rzeczywistych samolotów. 
Ponieważ w pudełku Goffy'ego były dwa elementy żywiczne zastępujące zestawowy pulpit HUD'a pilota więc jeden z nich natychmiast posłużył do wymiany.
Z Revella wyciągnąłem również tablicę przyrządów i kalkomanie wnętrza załogi. Uważam, iż efekt jest znacznie lepszy niż pierwotny Dragon.
Po zamknięciu  przedniej części, pozostało mi oszlifować ścianki tylne oraz odtworzyć linie podziału zatarte przy sklejaniu dzioba.
Aktualnie pracuję nad skrzydłami, ale o tym może opowiem już następnym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz