Kolejna aktualizacja. Niby nic wielkiego ale parafrazując słowa Neila Armstronga o "małym kroku człowieka, ale wielkim kroku ludzkości", mogę powiedzieć, że widzimy tu niewielki postęp w budowie modelu ale jednocześnie mamy do czynienia z ogromnym skokiem technologicznym i (mam nadzieję) jakościowym w mym warsztacie modelarskim. A czemu to? A bo kolorek na skrzydła został nałożony aerografem :-D Widzimy tu efekty mojej pierwszej próby pracy z tym narzędziem. Osobiście z efektu położenia farby jestem zadowolony aczkolwiek efekt wizualny modelu jest daleki od moich oczekiwań, ale o tym dalej. Pochwalę się jeszcze, iż zasilanie aerografu zapewnia mi własnoręcznie zmontowany kompresor, tzw. "lodówkowiec". Zabierałem się do niego z pół roku, ale w końcu jest! Satysfakcja z własnoręcznie wykonanego urządzenia, znaczy się tego kompresora - bezcenna.
Teraz dwa bliższe ujęcia skrzydeł. O ile górna powierzchnia nie budzi raczej większych zastrzeżeń...
... to dolna powierzchnia ukazuje niedoskonałości zarówno części (lekkie jamki skurczowe) jak i moje nieudolne próby trasowania linii. Początkowo używałem "dedykowanego" do tego celu nożyka Olfy, ale już wiem, że czynność tę w tej skali należy wykonywać jedynie igłą krawiecką i "czeską żyletką". Z jednej strony chciałbym je poprawić ale z drugiej jak pomyślę sobie o ponownym szlifowaniu i zagrożeniu zatarcia innych znajdujących się w pobliżu elementów to przechodzi mi ochota na poprawianie tych "rowów marsjańskich".
Wydaje mi się, że pakowanie na to szpachli mija się z celem, może wystarczyłoby te szpary zalać cyjanoakrylem? Sam nie wiem? Najpierw chyba maznę, o przepraszam, prysnę :-) biały kolor na kadłub i jeszcze raz się zastanowię co uczynić z tymi rowami.
Pozdrawiam i do następnego postu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz